Panienka Migotka napisał:
A co powiesz na susz? To bardziej ekstremalna wersja.
Akurat kompot z suszu lubię.
Rzodkiewkę lubię, chociaż nie umiem jej jeść w całości, bo jest dla mnie za ostra. : D Ale za to bardzo lubię ją z jajkiem na twardo na kanapce.
Offline
Mayuki napisał:
Ja z dodatkowymi kilogramami walczę od tej drugiej strony czyli staram się jak najwięcej ruszać - przy okazji oszczędzam na biletach komunikacji miejskiej.
No ja chodzę na siłownię, ale wiem, że na nic te moje wysiłki jeśli dieta nie będzie dobra. Mam osobistego i przede wszystkim darmowego dietetyka
Jak już jesteśmy przy antypatii to ja nie lubię tak:
-grzybów (z wyłączeniem pieczarek, które uwielbiam ^.^
-boczku (toleruję go tylko w spagethii carbonara)
-tłustych mięs, wędlin, słoniny etc
-ananasów
-knedli (znaczy zjeść zjem, ale nie przepadam)
-żeberek, wątróbki
-kartofli z mlekiem
-owoców morza nigdy nie jadłam, ale na samą myśl o tym robi mi się nie dobrze
-czerwonej kapusty
A co do reszty to jak mi się przypomni to napiszę
Offline
Flaków nie lubię... Chociaż ponoć flaki to nie flaki. Sama nazwa odrzuca.
Offline
Lolita napisał:
Mam osobistego i przede wszystkim darmowego dietetyka
Talking about being lucky
Ja wyznaję zasadę, że jeść można absolutnie wszystko, w odpowiednich ilościach...jeśli tylko dużo się rusza. Zresztą ogólnie jestem zwolennikiem aktywności fizycznej.
Co do dietetyki to wystarczą mi podstawy, o których dowiedziałem się na studiach. Co innego, żę coraz mniej z tego pamiętam, ha ha ha
Lolita napisał:
-kartofli z mlekiem
Chyba nie próbowałem, ale coś mi się nie wydaje, żebym chciał spróbować
Offline
Mayuki napisał:
Lolita napisał:
Mam osobistego i przede wszystkim darmowego dietetyka
Talking about being lucky
Ja wyznaję zasadę, że jeść można absolutnie wszystko, w odpowiednich ilościach...jeśli tylko dużo się rusza. Zresztą ogólnie jestem zwolennikiem aktywności fizycznej.
Co do dietetyki to wystarczą mi podstawy, o których dowiedziałem się na studiach. Co innego, żę coraz mniej z tego pamiętam, ha ha ha
No u mnie dochodzi jeszcze to, że mam alergię pokarmową, więc musiałam przejść na dietę. Dzięki niej odkrywam nowe dania, których nigdy nie jadłam. I z całą pewnością mogę stwierdzić, że nigdy nie kupię soków. Zdecydowanie wolę koktajle ze świeżych owoców, są lepsze w smaku i zdecydowanie mniej kaloryczne, przede wszystkim wiesz co zawierają, bo robisz je samemu.
Każdy robi tak jak uważa, kiedyś też myślałam, że jak nie będę jadała kolacji to schudnę, a w efekcie było tak, że przytyłam, choć cały dzień spędzałam na dworze. Ćwiczyłam, skakałam na skakance, a jadałam to co zwykle i moja waga ani drgnęła. Jeszcze jakieś tam herbatki miałam do picia, całą kurację zrobiłam i nic. Teraz kiedy zdecydowałam się na dietę i siłownię to w 6 tygodni schudłam 6kg. Po prostu każdy organizm jest inny, jedni mają lepszy metabolizm, drudzy gorszy. Po tych wszystkich historiach, które słyszałam: Daniel to schudł jak przestał jeść kolację, a sąsiadka schudła, bo biegała, a druga sąsiadka proszki brała, także nigdy nie słyszałam, by ktoś był na diecie, więc myślałam, że jak będę robiła tak jak oni to też schudnę, no i niestety się nie udało. Każdy człowiek jest inny, więc jego organizm też jest inny
Choć przyznam szczerzę, że najbardziej nienawidzę, kiedy ktoś narzeka, jak to nie może schudnąć, a nic kompletnie z tym nie robi, w ogóle irytują mnie tacy ludzie, którzy wiecznie narzekają, a nie robią nic, żeby było lepiej.
Offline
W odchudzające proszki to mi się nie chce wierzyć. Słyszeliście o ostatniej pseudorewelacji: - 17 kg w miesiąc? Ani to realne, zwłaszcza bez diety, ani - nawet gdyby to mogło być realne - zdrowe.
Lolita, przywykniesz. Najgorszy jest dzień, w którym wraca się na rower po długiej przerwie.
Ostatnio edytowany przez Panienka Migotka (2015-04-19 22:11:13)
Offline
Mayuki napisał:
Ano, nasze pośladki mogłyby o tym wiele opowiedzieć. O tych dniach, kiedy wraca się na rower po sezonie zimowym, he he.
Hahahahhaha! No właśnie. Jeszcze w październiku jeździłam, a później już nie i tyłek boli
Panienka Migotka napisał:
W odchudzające proszki to mi się nie chce wierzyć. Słyszeliście o ostatniej pseudorewelacji: - 17 kg w miesiąc? Ani to realne, zwłaszcza bez diety, ani - nawet gdyby to mogło być realne - zdrowe.
No po mojemu to uważam, że te proszki odchudzające działają, ale jeśli się je odstawi to automatycznie się tyje. Moja sąsiadka, której baaaardzo nie lubię takowe brała. Zresztą sądzę, że nawet jeśli się je bierze to na 100% uszkadza się przy tym inne organy w organizmie, np wątrobę. Nawet jak się je dużo białka to potem trzeba je odstawić, żeby oczyścić nerki, by sobie zaszkodzić, więc nie wierzę, że takie proszki nie mają swoich efektów ubocznych.
Jeśli chodzi o rozpoczęcie odchudzania to najważniejsza jest moim zdaniem motywacja. Z autopsji mogę powiedzieć, że ciężko jest się zebrać w sobie, aby po prostu zacząć z obawy, że się nie uda. A nawet jak już się zacznie to potem waga zaczyna stawać i człowiek traci tę motywację. Jak się już jest na diecie to najgorsi są ci "życzliwi" ludzie. Co chwilę coś podsuwają, jakiś słodycz, ciasto, mimo tego, że mówisz, że nie możesz to i tak będą wpychać. Strasznie mnie to irytuje, bo taka odmowa wymaga naprawdę dużego samozaparcia, szczególnie kiedy odmawia się takiej przekąski, którą się bardzo lubi. Po prostu są dwa wyjścia, albo nikogo nie odwiedzać, albo ćwiczyć asertywność.
Offline
Najlepiej by było unikać, jak się chce stracić na wadze, albo po wizycie poćwiczyć, pobiegać etc, żeby spalić to co się zjadło
Ja akurat nie mam już babci, niestety, ale mam za to ciocię 70-letnią, która mogłaby być moją babcią. Nie jest łatwo, bo ona ciągle czymś mnie częstuje, ale mówię, że nie mogę to ostatnio nawet kupiła chrupki kukurydziane bezglutenowe, więc był i wilk syty i owca cała.
Offline
Dziś w TVP mówili o tych proszkach odchudzających rzekomo o 17 kg, o których pisałam wcześniej. Nie ma złudzeń - ściema totalna. Nie ma kontaktu z żadną z "odchudzonych" osób, dietetyk, który nie jest dietetykiem, pogróżki i próba przekupstwa. Oto rezultaty małego dziennikarskiego śledztwa.
A żeby nie offtopować za bardzo, napiszę, że robiłam dziś naleśniki z żółtym serem i parówkami. Niedietetyczne, pyszne
Offline
Oni cały czas coś reklamują, a ludzie frajerzy w to wiedzą
Nie przytyło się przecież w ciągu jednej nocy, tylko tyło się miesiącami, latami, więc to normalne, że potrzeba na odchudzanie czasu. Ludzie są niecierpliwi i by wszystko chcieli mieć od razu. Zresztą uważam, że im dłużej się o coś walczy to później bardziej się to docenia
Offline